Najdroższy kredyt na 12 proc.? To fikcja
Obniżka stopy lombardowej spowodowała, że limit oprocentowania narzucany przez ustawę antylichwiarską obniżył się do rekordowo niskiego poziomu. Nie oznacza to jednak, że od dziś za pożyczany pieniądz zapłacimy najwyżej 12 proc. rocznie. Banki mają różne sposoby, żeby dopasować koszt kredytu do sytuacji kredytobiorcy.
Oprocentowanie to tylko jeden ze składników kosztu kredytu – tę prawdę warto sobie przypomnieć zwłaszcza teraz. Rada Polityki Pieniężnej obniżając stopę kredytu lombardowego do 3 proc., sprawiła kredytobiorcom i bankom niespodziankę. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem maksymalna wysokość odsetek nie będzie mogła przekroczyć 12 proc. rocznie. Przy tak ustalonym limicie pożyczanie bardziej ryzykownym klientom może okazać się nieopłacalne – straty ze zobowiązań niespłacanych w terminie mogą zjeść potencjalny zysk.
Banki jak firmy pożyczkowe
Górny pułap oprocentowania dotyczy zarówno banków, jak i pożyczek udzielanych przez inne podmioty. Firmy pożyczkowe od dawna obchodzą te ograniczenia, pobierając dodatkowe opłaty i prowizje oraz sprzedając ubezpieczenia. W efekcie mogą swobodnie manipulować kosztem pożyczanego pieniądza. Stało się to jeszcze prostsze po likwidacji w 2011 r. jednego z zapisów w ustawie o kredycie konsumenckim, który ograniczał wysokość dodatkowych opłat do 5 proc. pożyczanej kwoty.
Podobną drogę wybrały banki, chociaż na nieco mniejszą skalę – do tej pory oprocentowanie stanowiło zazwyczaj najważniejszy składnik kosztu kredytu. Można spodziewać się, że kredytodawcy będą teraz pełnymi garściami czerpać z doświadczeń sektora pożyczkowego. Mają bowiem wybór –albo odprawiać bardziej ryzykownych klientów z kwitkiem albo ominąć antylichwiarskie ograniczenia.
Opłaty wrócą ze zdwojoną siłą
Spójrzmy na prosty przykład ilustrujący relację pomiędzy dodatkowymi opłatami a łącznym kosztem kredytu. Pożyczając 10 tys. zł na rok na 12 proc., spłacimy w miesięcznych równych ratach łącznie 10.661 zł. Rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) wyniesie 12,68 proc.
Jeśli dodamy do cennika 5-procentową kredytowaną prowizję, to łączny koszt wzrośnie do 1194 zł, a RRSO sięgnie 23,6 proc. Można to porównać z sytuacją, w której „czysty kredyt”, bez żadnych dodatkowych opłat, obciążony byłby oprocentowaniem przekraczającym 20 proc.
Gdzie mogą kryć się dodatki?
Manipulować kosztem kredytu można nie tylko w przypadku zobowiązań spłacanych w ratach (jak np. kredyt gotówkowy). Karta kredytowa może nieść ze sobą opłatę za wydanie, roczną opłatę za użytkowanie lub pobieraną co miesiąc opłatę za wykorzystanie plastiku (już dziś stosowaną przez niektóre banki, np. Citi Handlowy). Kredyt ratalny w karcie kredytowej wiąże się zazwyczaj z koniecznością zapłaty jednorazowej prowizji. Limit kredytowy w ROR może zostać obciążony opłatą za przyznanie linii i jej odnowienie. Jest tutaj spore pole do popisu dla bankowców – np. mBank pobierał od przedsiębiorców opłatę za niewykorzystaną część linii kredytowej.
Obniżenie limitu oprocentowania nie musi automatycznie oznaczać początku ery taniego kredytu konsumpcyjnego. Najlepsi klienci, o stabilnej sytuacji finansowej i doskonałej historii spłat zobowiązań na pewno będą mogli liczyć na stosunkowo tani bankowy pieniądz. Pozostali powinni bacznie analizować warunki proponowanych im umów – zapewne łatwiej będzie się w nich teraz natknąć na nieprzyjemne niespodzianki.